czwartek, 2 maja 2024

Wiedeń i dolina Wachau - dzień 2

Rano zjedliśmy nawet niezłe śniadanie w hotelu i pojechaliśmy do centrum. Odwiedziliśmy też sklep obok i znaleźliśmy marzenie Pauli.


O 9.00 spotkaliśmy się z naszą przewodniczką, która zaczęła oprowadzanie od budynku Towarzystwa Przyjaciół Muzyki, czyli w skrócie Filharmonii. Towarzystwo to było stosunkowo biedne, jednak Franciszek Józef poratował ich parcelą w prominentnym miejscu Wiednia czyli przy Ringu. Główna sala, gdzie odbywa się Koncert Noworoczny pomimo wielu ozdób i bogatej sztukaterii wykonana jest głównie z drewna - najtańszego budulca. Sztukateria spełnia nie tylko rolę ozdobną, ale też dobrze rozprasza dźwięk. Podłoga znajduje się ponad 2m nad gruntem, żeby stworzyć akustykę pudła rezonansowego. Podobnie z sufitem - jest on podwieszany. Podwójna podłoga kiedyś spełniała dodatkową funkcję - chowano tam krzesła i Sala Złota (tak się nazywa główna sala) mogła być używana do organizacji bali. Nie było nam dane zwiedzić małej sali - Sali Brahmsa, bo właśnie odbywała się tam próba. Jednak zobaczyliśmy Salę Szklaną, w której w zależności od koncertu można profilować szklane ekrany dla poprawy akustyki. Jest to jedna z nowoczesnych sal wybudowanych w podziemiach budynku w oddaleniu od Sali Złotej. Zrobiono tak dlatego, żeby nie psuć oryginalnej akustyki tej ostatniej. W Filharmonii odbywa się nawet 800 koncertów rocznie, a wynajęcie Sali Złotej kosztuje jednorazowo 40 tysięcy Euro. Co ciekawe, żeby dostać się do orkiestry Filharmonii trzeba najpierw należeć do orkiestry Opery Wiedeńskiej.







Drugim obiektem, który dziś zobaczyliśmy był Hundertwasserhaus, czyli budynek komunalny zaprojektowany przez architekta zafascynowanego przyrodą i ekologią z silną nutą indywidualizmu. Dlatego sam budynek i jego okolica ogranicza użycie linii prostych, każde mieszkanie ma elewację innego koloru, a na samym budynku zasadzono ponad 200 drzew i innych roślin, żeby zadośćuczynić przyrodzie tę "betonozę". Obok jest też mała galeryjka Hundertwassera ze sklepikami z pamiątkami i kawiarniami.







Przejechaliśmy parę kilometrów Ringiem, który jest obwodnicą centrum Wiednia i powstał w miejscu dawnych murów obronnych. Po drodze minęliśmy budynki Akademii Sztuki Użytkowej, Parlamentu, Ratusza, Opery i wiele innych budynków z kompleksu Hofburg (zimowego pałacu Habsburgów). Zwiedzanie samego kompleksu zaczęliśmy od ogrodów różanych gdzie można zasponsorować komuś życzenia umieszczane na metalowej tabliczce pod jednym z setek krzewów różanych w ogrodzie. Zobaczyliśmy stajnię i szkołę jazdy konnej w stylu hiszpańskim, dawny fort, bibliotekę i wiele innych miejsc, które już mi umknęły. Po tym wszystkim udaliśmy się w stronę katedry Świętego Szczepana - chyba najbardziej znanego zabytku w Wiedniu poza Operą. Minęliśmy jeszcze słynną Kolumnę Morową z rzeźbą cesarza Leopolda na kolanach, który wzniósł ową kolumnę w podzięce za koniec epidemii dżumy.































Dostaliśmy 2 godziny czasu wolnego, który spędziliśmy z Paulą na próbowaniu kanapeczek z baru Trześniewski, delektowaniu się tortem Sachera i cafe melange z kawiarni Havelka oraz szybkich zakupach zegarkowo (KK) - ciuchowych (PK).

Na wieczór zarezerwowałem nam miejsce w obleganej restauracji w centrum - Lugeck, gdzie spróbowaliśmy specjałów wiedeńskich: ich własnego piwa, sznycla po wiedeńsku oraz Kaiserschmarrn, czyli naleśników na bitej śmietanie.








Po kolacji poszliśmy na koncert muzyki klasycznej do sali koncertowej Hofburgu. Muzyka i sala piękna. Wprowadzono jednak kilka urozmaiceń w stylu Andre Rieu, co niekoniecznie nam się podobało (klaskanie w rytm). Na pewno miłym urozmaiceniem byli śpiewacy operowi, a aria Papageny i Papagena zrobiła robotę. Ogólnie niesamowite przeżycie.