środa, 20 września 2023

Tureckie historie - dzień 5

Piąty dzień naszej wycieczki poświęciliśmy głównie na podróż w kierunku Pamukkale. Po drodze zaliczyliśmy kilka postojów na stacjach benzynowych na siku i jeden na mandat dla naszego kierowcy za przekroczenie prędkości o 15 km/h. Polak zawsze pomoże jak zobaczy jak komuś dzieje się krzywda i zrobiliśmy zrzutkę po 1 EUR po całym autokarze, żeby kierowca nie odczuł tego mandatu. Co prawda nie wszyscy się zrzucili, ale gest został zauważony. 

Po 7 godzinach jazdy z Bursy dojechaliśmy do kolejnego bufetu za 10 EUR z jedzeniem podobnej jakości jak we wcześniejszych. Nie obyło się też bez wysysania gotówki z biednych Polaków. Pani przewodniczka zaprosiła nas na pokaz mody oraz zakupy w sklepie z odzieżą skórzaną. Miły pan właściciel po polsku wytłumaczył nam, że dzięki temu, że nie musi płacić za logistykę, może sprzedać nam te skóry 60% taniej. Da nawet do tego certyfikat (to już standard jak z biżuterią). Szyje tylko z jagnięcej skóry, która jest mocna i nie śmierdzi jak skóra ze świni. Ostatecznym argumentem miał być fakt, że jedną z pokazowych kurtek szyje dla Armaniego. Chyba część grupy uwierzyła w te bzdury i 3 osoby nie miały oporów, żeby kupić ciuchy przecenione z 1500 EUR za 900 EUR.



Po straceniu jakichś 2 godzin wycieczki w sklepie kolejnego oszusta udaliśmy się do ruin starożytnego miasta Laodycea. Było to duże miasto położone na skrzyżowaniu ważnych szlaków handlowych. Słynącym z handlu czarną wełną. Świątynia znajdująca się w Laodycei to jeden z najstarszych kościołów chrześcijańskich na świecie, gdyż jego budowę datuje się na czasy panowania Konstantyna Wielkiego czyli na pierwszą połowę IV wieku n.e. W Apokalipsie Świętego Jana występuje jako jeden z Siedmiu Kościołów. Mieliśmy tu incydent międzynarodowy, ponieważ chcieliśmy zrobić zdjęcie jednej z kolumnad. Jednak przez bite pół godziny była ona zajmowana przez grupę Koreańczyków robiących tam różne dziwne wygibasy. Postanowiłem zareogować - poprosiłem grzecznie po angielsku fotografa, żeby udostępnił nam zabytek dosłownie na kilka sekund i usunął grupkę z kadru. Poprosił o czas dla 2 osób, po czym zaczął fotografować kolejne. Ponownie poprosiłem go o czas. Zaczął się na mnie wydzierać, grupa włączyła się do ożywionej dyskusji, a facet specjalnie zaczął nam wchodzić w kadr. Pewnie przez to, że jedna uczestniczka naszej wycieczki robiła mu to samo. Awantura na całego i typ nie ustąpił. W końcu cała nasza grupa odeszła stamtąd na tarczy. Koreańczycy są równie bezczelni i samolubni co Chińczycy.









Po odwiedzeniu Laodycei udaliśmy się do hotelu po dordze odwiedzając park z widokiem na tarasy wapniowe Pamukkale. 




Wieczorem czekała nas jeszcze jedna piękna atrakcja, czyli pokaz tańca Wirujących Derwiszów. Tego nie da się opisać, jest to po prostu przepiękne i niesamowicie relaksujące. Nie wolno nam było robić zdjęć podczas samej ceremonii, jednak po niej tancerze wyszli na chwilę, żeby nam się zaprezentować.