wtorek, 5 grudnia 2023

Estepona dzień 3 - regeneracja (Estepona)

Po wczorajszej zamrażarce/trzęsawce bolą mnie wszystkie stawy, więc dzisiejszy dzień poświęciłem na regenerację i zwiedziłem kawałek Estepony. 

Na początek wybrałem się do Orchidarium. Władze Estepony mają na tyle znaczący wpływ w konserwację orchidei na świecie, że jeden z gatunków odkrytych stosunkowo niedawno w Ameryce Południowej nosi nazwę tego miasta (Stanhopea esteponae). Orchidarium nie jest wielkie, jest ciekawe, a wstęp kosztuje jedyne 3 EUR. W środku znajduje się sztuczny wodospad, który dzisiaj niestety był wyłączony.



















Po drodze udało mi się znaleźć dobrze zaopatrzony sklep rowerowy "Radikal Bike", gdzie drogą kupna nabyłem ocieplacze na nogi i przy okazji nauczyłem się jak się je nazywa po hiszpańsku. W sklepie zaimprowizowałem z "calentadores para unas piernas" (ogrzewacze na nogi) i Pan co prawda zrozumiał, ale chodziło dokładnie o "perneras termicas".

Niedaleko sklepu znajduje się budynek Mirador de Carmen de Estepona, zaraz obok kościoła Matki Bożej z Carmen - patronki Estepony. Na szczyt tego wieżowca można za 1 EUR wjechać na dach i obejrzeć panoramę miasta. 








Wewnątrz budynku można w tym momencie obejrzeć wystawę "Desastres de la guerra" ("Okropności wojny") Francisco de Goyi. Jest to malarz, który już w podstawówce, na pierwszych lekcjach plastyki zdobył moją uwagę. Jego obraz "Rozstrzelanie powstańców Madryckich" utkwił mocno w mojej pamięci. Interesujący był jego stosunek do arystokracji oddany w portretach, które malował na dworze króla. Twarze bogaczy malowanych przez Goyę są zawsze puste, pozbawione wyrazu. Jest to bardzo wymowne. 
Sama wystawa przedstawia szkice, które zostały opublikowane dopiero po śmierci artysty. Goya prawdopodobnie nigdy nie odważył się ich pokazać, ponieważ nie chciał się narazić na gniew króla i utratę jedynego syna, który przetrwał do wieku dorosłego z siódemki jego dzieci. Rysunki te krytykowały bardzo dosadnie wojnę, każdą wojnę. Pokazywały że nie ma w niej nic heroicznego, wręcz przeciwnie - jest tylko okropna. Dzieła te powstały inspirowane wojną o niepodległość Hiszpanii toczoną przeciwko Bonapartystom. Są niesamowicie obrazowe, pełne ciekawych szczegółów i na zawsze aktualne. Powstało ich w sumie ponad 70 i spędziłem na oglądaniu ich bitą godzinę słuchając nagrań opisujących sceny na nich zawarte. Zdecydowanie warte obejrzenia.










Wiele drzew w tym mieście ma tabliczki z nazwiskami sponsorów. Zostały umieszczone chyba jeszcze za starych czasów. Dzisiaj pewnie można sponsorować tylko RODOdendrony (badum-tss!).


Miasto pomimo niskiego sezonu jest pełne życia, szczególnie wieczorem. Są tu dziesiątki knajpek i restauracji, w których lokalesi spędzają mnóstwo czasu wolnego (Netflixa nie mają?). Wszędzie pełno kwiatów, palm i kolorowego oświetlenia. Wygląda to niesamowicie.