środa, 6 grudnia 2023

Estepona dzień 4 - Marbella

Prognozy mówiły, że w nocy do wczesnych godzin porannych pokropi deszcz. W nocy rozpadało się konkretnie, a rano wszystko zaczęło ładnie wysychać. O 9.00 ruszyłem w stronę Marbelli. Planowałem większość trasy pokonać jadąc na luzie deptakiem wzdłuż morza. Po kilku kilometrach zaczęło padać. Najpierw drobny deszcz, potem mocniejszy. Z krótkimi przerwami tak miał wyglądać cały dzień. Dobrze, że kupiłem wczoraj nogawki. Co ciekawe, właściwie jedyna rzecz, która mi przemokła to buty. Wentylację miały pozaklejaną, poza tym miałem na nich ochraniacze z pianki poliuretanowej, która po 3 godzinach jazdy w deszczu poddała się i zaczęła przepuszczać wodę. No trudno. Jestem za to wciąż zachwycony kurtką GoreTex ShakeDry - góra dojechała całkowicie sucha. Ani deszcz, ani pot mnie nie zmoczył. Kurtka natomiast była cała w błocie z tylnego koła (pomimo ass-savera).

Trasa wzdłuż morza jest dośc malownicza, pewnie przy słonecznej pogodzie jeszcze bardziej. Ma jednak spore wady. Po pierwsze: ludzie poruszają się nią nie zwracając uwagi na rowerzystów. Wyprowadzają tu psy i standardem jest smycz rozciągnięta w poprzek całej ścieżki. Po drugie: duża część trasy pokryta jest betonem stylizowanym na kostkę brukową, co oczywiście telepie podobnie. Po trzecie: mamy po drodze odcinki po piachu i kamieniach. Te na szczęście mozna ominąć odbijając w osiedla (pod warunkiem, że się nie zgubimy w sieci uliczek). Po czwarte: jest też sporo odcinków po drewnianych kładkach, które są cudownie śliskie w deszczu i mają miejscami wystające śrubki czyhające na cienkie opony szosówki. Po piąte: odcinki po śliskich kamieniach wypolerowanych na połysk - miodzio w deszczu. Po szóste: zawrotnych prędkości się tu nie osiągnie ze względu na wspomniane 5 wcześniejszych powodów - średnia 15 km/h to raczej max. Z zalet - nie musimy jechać drogą szybkiego ruchu i możemy oglądać morze i fanatyków surfowania w deszczu przez ~20km.




















Marbella jest miejscowością, którą bardziej kojarzyłem od Estepony. Pewnie przez stary model Seata, wyprodukowany chyba jeszcze w partnerstwie z Fiatem. Ma swój urok, jednak Estepona ma zdecydowanie ładniejsze "casco antiguo" (stare miasto). Najsłynniejszym miejscem jest Plaza de Naranjas (Plac Pomarańczy). W centrum można zobaczyć kilka kaplic i świątyń. Między innymi kościół Matki Boskiej Wcielenia, czy kaplicę Świętego Grobu z figurą Najświętszej Maryi Wielkiego Bólu. Poza tym nie ma tu nic szczególnie interesującego.






















Plan zakładał, że z Marbelli wybiorę się na pobliskie szczyty górskie, jednak mgła i deszcz wybiły mi to z głowy. W drodze powrotnej odwiedziłem jeszcze małe miasteczko o nazwie nawiązującej do jego patrona - Świętego Piotra z Alcántary (San Pedro de Alcántara).







Dzień zakończyłem moknąc po drodze do restauracji, która może nie zachęca nazwą (Grill House), ale ma napyszniejsze steki z tuńczyka. W wersji medium-rare - pychota!