Nocnym pociągiem o standardzie PKP pojechaliśmy do Sapa - pięknie położonej miejscowości w górach, gdzie ciągle mieszkają rdzenni mieszkańcy tych terenów i oprowadzają po swoich wioskach sprzedając lokalne wyroby i ucząc gotowania po swojemu. Jak zwykle mamy pecha i trafiliśmy na gęstą mgłę i nici z widoków w górach. Zaprzyjaźniłem się z 2 lokalnymi chłopcami po drodze do wioski obok i bawiliśmy się w wyszukiwanie pająków na drzewach. Jednego nawet dali mi potrzymać w ręce. Serio :). Fajnie delikatnie miział dłoń zanim uciekł. Spotkaliśmy też fantastyczną amerykankę, która zarekomendowała nam zwiedzanie z lokalesami i umówiliśmy się na jutro na wycieczkę z gotowaniem :). Piliśmy też wino robione w domu, które pani nam przyniosła ze swojego mieszkania nalane do butelki po wodzie mineralnej. Ładnie kopie.
poniedziałek, 3 listopada 2014
-
O 6.30 wyruszyliśmy z Wrocławia zabierając po drodze kilka osób z Opola (8.00) i z Gliwic (10.00). Około 10.30 dotarliśmydo Woszyc - miejsca...
-
Rano zjedliśmy nawet niezłe śniadanie w hotelu i pojechaliśmy do centrum. Odwiedziliśmy też sklep obok i znaleźliśmy marzenie Pauli. O 9.00 ...
-
Dzień 1 (sobota) W sobotę chwilę po 21.00 wylądowaliśmy na lotnisku w Alicante. Było trochę zamieszania z poszukiwaniem roweru, bo okazało s...