poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Kolejny dzień we Frankfurcie

Rano zjadłem w hotelu pyszne śniadanie i zostałem zawieziony przez autokar na lotnisko. Zhakowałem system po raz kolejny i w jedynym pustym okienku Lufthansy o nazwie "Rezerwacje grupowe" zdobyłem informacje o bramce, z której odlatuje mój samolot. Dotarłem do bramki przed wszystkimi. Oczywiście okazało się, że jest zamknięta, więc poszedłem posiedzieć na nieskończonym :P Internecie. Jak wróciłem do bramki, to okazało się, że stoi tam ogromna, powolna kolejka do stanowisk LH. Sympatyczny Pan pobełkotał coś przez megafon: "Ble ble ble Kułala Lumpuh ble ble ble". Podchodzę do niego i pytam: "Co jest?" A on na to: "Ten samolot leci tylko do Bangkoku, Pański lot jest odwołany, ale poleci Pan 2 godziny później liniami Malaysian. Pański bagaż oczywiście poleci tym samolotem do Bangkoku, więc jak Pan wyląduje, to musi Pan zgłosić zagubiony bagaż". Bardzo mi miło. Nie myłem zębów od 2 dni, bo przez pieprzonych terrorystów nie mogę spakować, jak kiedyś, kosmetyczki do bagażu podręcznego. Up yours!
No nic. Okazało się, że mój drugi lot, jest co prawda później, ale dzięki temu, że jest bezpośredni, to lecę 2h krócej. Odlatuje z terminalu D, więc wychodzi na to, że przejechałem się kolejką terminalową już wszędzie. Tym samym latałem już chyba z każdej sekcji FRA, a na pewno powinienem dostać odznaczenia A, B, D i Z. Terminal D jest całkiem fajny - wygrywa tym, że jest tu Burger King. Idę pozwiedzać, bo w BK pojawił się the fuzz ;).