wtorek, 10 września 2013

KL -> Siem Reap

Wczoraj musiałem zamówić taryfę na 4 rano, żeby zawiozła mnie na lotnisko. Wybrałem jakiś system online. Kuba z Kasią mieli poważne wątpliwości czy to zadziała, bo systemom rezerwacji online w Malezji nie można ufać. Zaryzykowałem i nawet się udało :). Pan podjechał jakiś czas przed umówioną godziną i czekał nowiutkim Protonem Persona - miał jeszcze fabryczną folię na siedzeniach i daszkach przeciwsłonecznych :).
Na lotnisku byłem trochę za wcześnie. "Złotówa" obrócił 50 km w 45 minut, więc poszedłem na śniadanko do Starbucksa (kawa latte zapycha żołądek na dobre kilka godzin ;)). Kawiarnia okazała się być tymczasowo zamknięta. Czas oczekiwania na otwarcie i czas picia kawy mocno nadwątliły mój margines przed odlotem. Poszedłem do bramki Y2, która jest tylko wydrukowaną kartką A4 przyklejoną na dawną bramkę P2. Przeszedłem szybką kontrolę (mimo iż "zapiszczałem" na bramce, strażnik poklepał mnie tylko 2 razy po tyłku, może za karę?) i wszedłem na płytę lotniska szukać swojej bramki, przy której stoi samolot. Bramka miała numer F086, ale kiedy poszedłem zgodnie z drogowskazami, obsługa lotniska skierowała mnie do bramek >F102. Pełen wątpliwości minąłem kilka drogowskazów na rzeczone bramki >F102, żeby ostatecznie dojść do swojej F086. Zdrzemnąłem się w samolocie, bo byłem potwornie zmęczony.
Przeszedłem superszybką procedurę imigracyjną na lotnisku i poszedłem szukać mojego transportu do hotelu. Niestety umówiony kierowca nie zjawił się, więc wziąłem jakiegoś sympatycznego chłopaczka o imieniu Chana ze skuterkiem. To była jazda :). Na ulicach pełen chaos, a gość jedzie jak na pamięć, nawet nie patrzy w lusterka, natomiast mimo to bezpiecznie. Dowiózł mnie do hotelu i umówiliśmy się już na zwiedzanie paru rzeczy.
Hotel Borei Angkor Resort & Spa przerósł wszelkie moje oczekiwania. Jest ogromny i piękny. W holu, żeby umilić oczekiwanie gościom, gra na drewnianych cymbałkach nadobna dziewoja. Czekając dostałem zielonej herbaty do napicia się. Mój pokój nie był jeszcze gotowy, więc w ramach przeprosin, że muszę czekać ponad 20 minut zostałem przez managerkę hotelu zaproszony na śniadanie, a mój pokój został ulepszony do Emperor suite :). Szok. Ma wielkość mojego mieszkania we Wrocławiu. Zresztą zobaczcie zdjęcia.
Cała obsługa jest tu taka miła i taka uległa, że jak kelnerka na śniadaniu nalała mi gorącej herbaty, to czekałem czy nie podmucha, żeby była chłodniejsza :).

Pokój:

Taras przy pokoju:

Specjalnie dla Kuby - Centrum Sterowania Wszechświatem:

Pokój:

Kolejna część pokoju:

Łazienka (najsłabsza część w tym pokoju):

Filmy na DVD, w tym Tomb Raider z akcją w Kambodży: