poniedziałek, 16 września 2013

Subiektywny opis ras

Krótki subiektywny opis ras, z którymi miałem styczność wzbogacony o wiedzę zdobytą od S.

Malaje:
Malaje są dość leniwi i nie bardzo przykładają się do swojej roboty. Co ciekawe, nie ma mowy, że będą pracowali, jeżeli mają kiepski kontakt z szefem. Szef musi bardzo dbać o relacje ze swoimi pracownikami np. regularnie zapraszając ich na lunch. W innym wypadku nie ma mowy, żeby Malaj wykonał swoją pracę. Standardem jest też, że zaraz przed, lub po urlopie Malaje muszą iść na zwolnienie lekarskie. Szefostwo już nawet nie sprawdza czy to zwolnienie jest czy nie. Uznaje to za normalność.

Chińczycy:
Kiedyś nie cierpiałem Niemców. Kocham ten naród po doświadczeniach z chinolami. Scum of the Earth naprawdę. Wszędzie wciskają się w kolejki przy najmniejszej utracie uwagi. Potrafią publicznie pierdzieć, bekać i zbierać charchy. Rekordzistą był typ w metrze w Singapurze, który zbierał "zielone" przez dobre 20 minut jazdy w metrze. Notorycznie łamią wszelkie przepisy i próbują wszędzie zaoszczędzić kasę, np. siadając na nie swoich, ale lepszych miejscach w samolocie. Jeżeli ktokolwiek zwróci im uwagę, np. na fakt, że drą się do siebie (standardowa chińska rozmowa) w hotelu w czasie ciszy nocnej, to mówią tylko szybko "sori, sori" i po 10 minutach znów robią swoje. Bleh.

Hindusi:
Mało zadbani, cwaniaki. Mają dobrą kuchnię :). Nigdy natomiast nie powiedzą "nie". Niezależnie, czy będzie to kłamstwo czy nie.

Khmerzy:
To tacy "gorole". Wszyscy są przemili i przesympatyczni, kłaniają się w pas przed turystami, ale robią ich bez mydła na kasę. Uśmiech mają szczery i są chorobliwie pozytywni, ale jak nam w czymś pomogą to na koniec wyciągają dłoń i mowią "Tip!" :). Najlepsi byli jedni Hiszpanie, których pewien Khmer oprowadził po świątyni. Na koniec, mówi, że chce tip. Oni dają mu dolara, a on na to, że cena to $10 :). "Ale nic Pan nie mówił na początku jaka cena!". "Jest $10". "Ale nic Pan nie mówił...". Ubaw po pachy. ja takiemu dałem $1 i powiedziałem, że więcej nie mam. Pewnie będzie już omijał turystów z Polski :).

Tajowie:
Zdecydowanie najfajniejsi ludzie jakich spotkałem. Mili, pozytywnie nastawieni do życia, spokojni buddyści z ładnymi kobietami (facetami ;)).

Biali:
Kojarzycie jak u nas wszelka śniada cera sugeruje, że gość jest oszustem i złodziejem? Malezja to swego rodzaju dopełnienie. Biały tutaj może wszystko. Na pewno nie jest oszustem ani złodziejem, więc możemy go wpuścić, pomimo iż nie ma przepustki. Czasem nawet otwierają specjalnie kasy jak biały stoi w długiej kolejce ;) (to mógł być przypadek).

Bonus: Muzułmanie w Malezji:
Jeżeli uważacie, że Katolicy to hipokryci, to muzułmanie z Malezji to mistrzowie hipokryzji. Dajmy na to Ramadan - tradycyjny (nie wywodzący się bezpośrednio z doktryny religijnej) post trwający miesiąc. W trakcie Ramadanu dobry muzułmanin nie może od wschodu do zachodu słońca jeść, pić, palić, ani się seksować. Rzeczywistość jest taka, że niektórzy potrafią w trakcie Ramadanu przytyć nawet 7 kg, a zaraz po Ramadanie jest okres świętowania poprzez ucztowanie :). W trakcie postu ustawiają sobie budziki na 5 rano, wstają, napychają się żarciem po uszy i idą spać. Po pracy idą na 19 do restauracji, siadają przy stoliku i zamawiają jedzenie. Siedzą aż wybije godzina zachodu Słońca, powiedzmy 19.20 i wtedy rzucają się na masę żarcia jak tygrys na ranną gazelę. Nie wolno im przyjmować łapówek, ale jak to mówią wszyscy w Malezji granica ilości alkoholu we krwi dla kierowców wynosi 50 Ringgitów ;). Policja jest bardzo przekupna, ale żeby mogli cieszyć się dziewicami itd. dający łapówkę musi powiedzieć odpowiednią formułkę, że to jest gest dobrej woli, a nie brudna łapówka.